niedziela, 5 września 2021

W. Fusek, J. Porębski "Lekarze w górach. Bohaterowie drugiego planu"


  • Wydawnictwo: Agora
  • Rok wydania: 2020
  • Ilość stron: 390
  • Dostępność - ceneo.pl

Rola lekarzy w górach wysokich jest nie do przecenienia, choć współczesne trendy w alpinizmie coraz częściej ograniczają skład ilościowy wypraw, ich ekwipunek oraz koszty, nie zabierając medyka. W przypadku wystąpienia problemów natury medycznej konsultują stan poszkodowanego przez telefon lub online. W tym kierunku zmierza dzisiaj himalaizm i wydaje się to być trend nieodwracalny nad czym ubolewają lekarze wysokogórscy działający w czasach wypraw typowo oblężniczych - Lech Korniszewski, Roman Mazik czy Robert Szymczak. 

prof. dr hab. n. med Lech Korniszewski - 
pediatra i genetyk,
nadal czynny zawodowo,
mieszka w Warszawie
Nie do przecenienia jest również wkład lekarzy w niesieniu pomocy medycznej mieszkańcom Nepalu. Wiadomość, że idzie wyprawa rozchodziła się szybko i była dla Nepalczyków właściwie jedyną możliwością lekarskich konsultacji. A ich stan był przeróżny - od konfabulacyjnego po przedśmiertny. Część medykamentów przeznaczonych dla wspinaczy aplikowano autochtonom. Czasem wystarczała kolorowa witamina jako placebo. Co ciekawe i ważne, Nepalczycy natychmiast reagowali pozytywnie na wszelkie kuracje, ponieważ ich organizmy nie zdążyły się uodpornić na działanie leków w trakcie długotrwałych i częstych kuracji. Wspomina o tym m.in. Anna Czerwińska, wybitna himalaistka a jednocześnie doktor farmacji, wielokrotnie w roli wyprawowego medyka:

"Przyznam, że poczucie, iż jednym zastrzykiem można uratować ludzkie życie, jest doprawdy niewiarygodnym doświadczeniem. Naszym moralnym obowiązkiem było nieść pomoc tym ludziom. Niesamowite rzeczy można było zdziałać samą aspiryną"


Rola lekarza uczestniczącego w wyprawie wysokogórskiej nie ograniczała się jednak do zaordynowania odpowiedniego leczenia. Był niejednokrotnie powiernikiem, psychologiem, towarzyszem śmierci. Jako jedyna osoba w bazie znał problemy, z którymi himalaiści nie potrafili rozstać się podczas wyprawy, ich osobiste uwarunkowania zdrowotne i choroby, które zataili podczas badań lekarskich (Kukuczka nie wspomniał o arytmii serca, Krzysztof Żurek o wrzodach żołądka). Bezgraniczne poświęcenie, które nie ograniczało się tylko do wypraw rodzimych, walka z odmrożeniami, obrzękiem mózgu czy płuc, zakrzepicą, całym spektrum chorób wywoływanych przez Jej Wysokość, z których część była skutkiem niedostatecznej aklimatyzacji, wszystkie te czynniki sprawiały, że wiele istnień ludzkich zostało uratowanych, a wielu przedłużono termin ważności dzięki obecności lekarza. 

Roman Mazik -
chirurg ogólny
nadal czynny zawodowo, 
gabinet lekarski
w Poroninie
Góry wysokie wyciągają z człowieka wszystko to, o czym pragnie zapomnieć. Stare, przedawnione kontuzje, nieleczone symptomy, które samoistnie przycichły na nizinach, bolące zęby, które udało się przechytrzyć dymem papierosowym, bóle tłumione ketonalem, teraz tu, na wysokości 5000 m.n.p.m. odzywają się pierwsze. Podobnie rzecz ma się z psychiką. Kwintesencją mistycyzmu gór wysokich jest fragment książki o OBE - out of body experience, o którym wspomina wielu wspinaczy wysokogórskich. Przy zaistnieniu szczególnych warunków związanych przede wszystkim z deterioracją, zmęczeniem, wyziębieniem organizmu i nierzadko osamotnieniem, pojawia się fantomowy, najczęściej przyjazny towarzysz (phantom companion). Dodatkowo w sytuacjach granicznych, o których Maciej Berbeka mówił jako o drugiej stronie lustra, wspinacz wysokogórski jest wystawiany na największą próbę szczególnie jeśli jest częścią zespołu. Nie da się tu udawać braterstwa liny, deklarowanego na nizinach. Strach o własne życie jest czynnikiem determinującym. Jeśli wspinacz nie potrafi go przezwyciężyć, najczęściej dochodzi do niepotrzebnych tragedii. Z drugiej strony, jak mówi meksykański himalaista, Carlos Carsolio, wysoko w górach nie ma winnych. Jedno jest pewne - Himalaje mówią "sprawdzam!" 

Robert Szymczak - specjalista
medycyny ratunkowej, zdobywca trzech
ośmiotysięczników,
nadal czynny zawodowo
(Gdański Uniwersytet Medyczny)
W latach 1971-1988 uznawanych za złotą erę polskiego himalaizmu odbyły się 122 wyprawy w góry najwyższe. Niemal wszystkie posiadały lekarza w składzie. Polski współczynnik śmiertelności wynosił wtedy 3,7 (co ciekawe japoński 2,5). Nie bez kozery w slangu himalaistów stosuje się więc 
nomenklaturę wojenną: "atak szczytowy", "jedzenie szturmowe", górę się "oblega". Góry to erzac wojny. Współczesna cywilizacja nie zaspokaja instynktów drzemiących w człowieku inaczej niż na poziomie konfliktów zbrojnych. Może dlatego w górach wysokich panuje permanentny stan wojenny - walczy się o szczyt, o przeżycie, o zdrowie. Walczy wspinacz, jego partnerzy, lekarz i wreszcie kierownik, i to na tych ostatnich spoczywa ciężar odpowiedzialności za podjęte decyzje. Rzadko jednak, żeby nie powiedzieć niemal nigdy, nie wymienia się ich nazwisk przy spektakularnych akcjach górskich jak to było np. w przypadku uratowania Elizabeth Revol z Nanga Pargat w 2018. O Robercie Szymczaku ani słowa. Na dowód, że może być inaczej warto wspomnieć o historii medalu dla innego lekarza - Lecha Korniszewskiego za udział w zdobyciu Annapurny w 1981 roku. Medalu, którego nie dostał w odróżnieniu od kolegów wspinaczy Macieja Berbeki, Włodzimierza Stoińskiego, Ryszarda Gajewskiego, Bogusława Probulskiego, Macieja Pawlikowskiego, Zdzisława Kiszeli i Ryszarda Szafirskiego. Odznaczeni koledzy zanieśli medale do jubilera i w ten sposób powstał jedyny w swoim rodzaju, unikatowy, złożony z 7 kawałków, medal. Można? Można.

Na koniec warto także wspomnieć o filmie Jerzego Porębskiego pod tym samym tytułem, który powstał w 2017:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz