wtorek, 7 września 2021

Élisabeth Revol "Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"


  • Wydawnictwo: Agora
  • Rok wydania: 2019
  • Ilość stron: 223
  • Dostępność - ceneo.pl

Historią śmierci Tomasza Mackiewicza, znanego pod pseudonimem "Czapkins", żyła cała Polska, jeśli nie świat, w styczniu 2018 roku. Po zdobyciu upragnionego szczytu Nanga Parbat (8125 m. n.p.m.) miał napisać książkę o roboczym tytule "Czapkins Life". Tej książki już niestety nie przeczytamy, niestety, ponieważ Mackiewicz był człowiekiem barwnym i nietuzinkowym, co pozwala sądzić, że jego książka byłaby podobnie ciekawym wydarzeniem księgarskim. Dostajemy jednak do ręki książkę Élisabeth Revol, wspinaczkowej partnerki Mackiewicza z ostatniej wyprawy na Nagą Górę. Książkę, która jest emocjonalnym rozliczeniem zarówno z tragedią, jaka miała wówczas miejsce, jak i z krytyką wobec francuskiej alpinistki. Revol relacjonuje dni 25-28 stycznia 2018 roku, począwszy od zdobycia szczytu (nieudokumentowanego, ale uznawanego) po ratunek, jaki przyszedł wraz z polskimi Ice Warriors (Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala, Jarosław Bator). 

Tomasz Mackiewicz (1975-2018)
Książka kipi od emocji. Autorka przekonuje nimi czytelnika do całościowego spojrzenia na wydarzenia tamtego stycznia. Przyznaje się do popełnionych błędów, które, choć drobne, doprowadziły do wielkiej tragedii. W sposób incydentalny kieruje również złość w stronę Tomasza Mackiewicza, którego górską filozofią było minimum zabezpieczeń, maksimum mistyki. Wyrzuca zarówno sobie jak i jemu, że nie odpuścili. To było jej czwarte wejście na Nangę, siódme Tomka. Wspólnie wspinali się na tę górę trzykrotnie. Tak, jakby to była ich Góra Przeznaczenia. Jakby coś miało się dopełnić. 
25 stycznia 17:15, tuż przed atakiem szczytowym,
8036 m. n.p.m., Eli Revol

Élisabeth wspinała się z Mackiewiczem wielokrotnie. Jej szacunek do jego inności, sama chęć towarzyszenia mu w kolejnych wyprawach, nadludzka pomoc w wydostaniu się ze szczeliny na Nandze w 2015 roku, nie pozostawiają wątpliwości. Po tragedii autorka dochodziła do siebie wiele miesięcy. Częściowe ukojenie dał jej zdobyty w roku następnym Mount Everest (jak i chwilę potem Lhotse). Everest, który był jej dziecięcym marzeniem. Obrazem, z jakim budziła się i zasypiała. Zupełnie tak, jakby tragedie prostowały niektóre drogi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz