sobota, 2 kwietnia 2022

"Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci" Anna Kamińska




  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
  • Rok wydania: 2017
  • Ilość stron: 479
  • Dostępność: ceneo.pl

Rok 2022 to kolejny szczególny rok w historii współczesnej. Zapamiętamy go jako rok wojny - czas, w którym ludzkość po raz kolejny zostaje wystawiona na próbę i pozostaje niewiadomą, czy przejdzie tę próbę pozytywnie. W Ukrainie rosyjskie czołgi i samoloty zabijają dzieci, ciężarne kobiety, starców. Wszyscy zadajemy sobie pytanie jakie mechanizmy mogły zadziałać w XXI wieku, by w Europie doszło do takiego bestialstwa. 

Sejm RP wybrał również patronów roku 2022. Są nimi: Maria Konopnicka, Maria Grzegorzewska (wielkie oddanie problemom osób niepełnosprawnych), Ignacy Łukasiewicz (tak, ten od lampy naftowej), Józef Mackiewicz (opisywał życie mieszkańców pogranicza polsko-litewsko-białoruskiego), Józef Wybicki (dziękujemy za hymn!), polscy romantycy (Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński, Cyprian Norwid, Fryderyk Chopin, Stanisław Moniuszko, Jan Matejko) oraz.... Wanda Rutkiewicz. Gdyby nasza bohaterka mogła usłyszeć, jak nobliwe grono przyszło jej reprezentować, na jej twarzy z pewnością pojawiłby się ten dziewczęcy uśmiech, jaki znamy z wywiadów zarejestrowanych w latach 70. i 80. Gdyby mogła usłyszeć jednak w jakich okolicznościach będziemy świętować jej osiągnięcia, byłaby dogłębnie poruszona zaprzepaszczeniem wartości promowanych przez Wawrzyńca Żuławskiego, a w centrum których stoi człowiek, wzajemna pomoc, współodczuwanie i ratowanie życia partnera za wszelką cenę. Wojna i alpinizm, wspinaczka wysokogórska mają ze sobą wiele wspólnego, choćby w sferze nomenklatury. Górę się zdobywa przypuszczając atak szturmowy. Popularny jeszcze w wieku XX styl zdobywania gór wysokich, zwie się stylem oblężniczym. Wreszcie na górze można ponieść śmierć, podobnie podczas zdobywania pozycji nieprzyjaciela. 

Anna Kamińska, autorka książek o silnych kobietach (Halina Kruger-Syrokomska, Simona Kossak) w 2017 roku ukończyła prace nad kolejną wyrazistą postacią - Wandą Rutkiewicz. Opisała najwybitniejszą polską himalaistkę z reporterską wnikliwością i uczciwością sięgając po fakty z jej dzieciństwa, historie rodzinne i analizę osobowości tych, którzy Wandę kształtowali. 

Wanda Rutkiewicz na Mount Everest 1978 r.

W pierwszej część książki zatytułowanej "Dom" dowiemy się jak wyglądały relacje rodzinne u Rutkiewiczów. Nie był to dom standardowy, oboje rodzice mieli nietuzinkowe charaktery. W domu Wandy nie jadało się wspólnych posiłków i nie rozmawiało przy stole. Na ojca patrzono oczami matki, która była kobietą bezkompromisową. Musiała zawsze postawić na swoim. W tragicznym wypadku ginie brat Wandy. Wanda często powtarza, że żyje tylko dlatego, że mali chłopcy nie chcą się bawić z dziewczętami. To prawda. Tego dnia miała bawić się razem z bratem. Od tej pory stara się udowodnić ojcu, że jest w stanie zastąpić mu pierworodnego syna. Ojciec staje się dla niej motorem napędowym. Gdy zostaje zamordowany, Wandzie rozpada się świat.

Relacje z rówieśnikami nie przychodzą Wandzie łatwo. Wydaje się nawet, że ich nie potrzebuje. Często izoluje się i zamyka. Nie jest osobą, którą interesuje seks, miłość i randki. Niektórzy mają wrażenie, że przyczyną jest strach przed odrzuceniem. Potrzebny jest ktoś, kto ją oswoi i pomoże się otworzyć. Romans ojca i rozwód rodziców nie pomaga jej radośnie i z optymizmem wejść w dorosłość. 

Spotkanie Wandy Rutkiewicz z Papieżem 
Janem Pawłem II 1979 r. - Wanda przekazuje kamyk
z Mount Everestu.
Druga część książki to "Góry". Przygoda z górami rozpoczęła się dla Wandy w okresie studiów. Wanda miała metr sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, była bardzo kobieca, ale jej dłonie były męskie, uścisk także - mocny, konkretny. Idealny do chwytania nagiej skały. Góry łączą się z pierwszymi zauroczeniami damsko-męskimi. Wanda miała jednak problem w rozpoznawaniu emocji u siebie i u mężczyzn. Nie odróżniała tych, którzy chcieli jej pomóc z uprzejmości od tych, którzy się w niej kochali. Nie była spontaniczna, trzymała się zasad i nie pozwalała sobie na wygłupy. Nie piła alkoholu i nie potrafiła się wyluzować. Rozmawiała jak facet, nie tak, jak wypowiadają się kobiety. Cedziła zdania, zastanawiając się nad poszczególnymi słowami. Stale się kontrolowała. Nie plotkowała, nie skarżyła się na nikogo i o nikim nie mówiła źle. Cechowała ją hiperpoprawność. Dlatego postrzegano ją jako wyrachowaną i stawiającą swoje cele wyżej niż cokolwiek innego. Bywali jednak i tacy, którzy dostrzegali więcej i inaczej. Reinhold Messner wspomina, że Wanda wydała mu się osobą "łagodną, delikatną, która tyko stara się zrobić wrażenie innej". Inny znajomy wspomina, że Wanda składała się z ambicji, była skoncentrowana na swoim celu, który za wszelką cenę chciała osiągnąć. Przy bliższym poznaniu jej ocena nie była jednak już tak jednoznaczna. Miała w sobie niepokój oto, co ktoś o niej pomyśli. Jej zachowania były więc bardziej odgrywaniem roli, jakiej, w jej mniemaniu, oczekiwano od niej. Obraz siebie, jaki stworzyła był wypadkową tych właśnie oczekiwań świata zewnętrznego, a właściwie wyobrażeń na temat tych oczekiwań oraz jej własnych wizji siebie samej. Stała się niewolnikiem tego obrazu. Janusz Onyszkiewicz powie o Wandzie:

"(...) zrozumiałem, że ona mimo chłodnej powierzchowności jest w środku pełna troski i współczucia, że nie myśli tylko o sobie. (...) zdałem sobie sprawę, że Wanda jest twarda w górach, w realizacji celu, ale na co dzień, w relacjach międzyludzkich, jest w niej ciepło."

W pracy Wanda uważana była za dziwaka. Przychodziła z plecakiem pełnym kamieni. Ćwiczyła mięśnie. W domu spała na strychu w śpiworze. Wyrabiała odporność na niskie temperatury. Chciała być najlepszą alpinistką. W pracy była samotnikiem. Z czasem straciła zaufanie do ludzi, wiarę w ich bezinteresowność i dobre intencje. Wolała pracować samodzielnie. W 1970 roku wzięła ślub z Wojciechem Rutkiewiczem. W jednym z wywiadów wspomina:

Wanda zdobywa K2 w dniu swoich imienin
23 czerwca 1986 roku.

"Wychodziłam za mąż, bo po pierwsze, byłam zakochana, a po drugie, wydawało mi się, że wyjście za mąż i posiadanie dzieci należy do moich obowiązków życiowych. Ale okazało się, że tylko mi się tak wydawało. Nie potrafiłam ugiąć się ani zagrać przeznaczonej mi roli." 

16 października 1978 roku jako trzecia kobieta w historii i pierwszy obywatel Polski zdobywa Mount Everest, czym doprowadza do szału męską część środowiska himalajskiego w Polsce. Wspinacze polują na tę górę od dawna. Uda im się powtórzyć wyczyn Wandy dopiero 17 lutego 1980 roku. Tego samego dnia, gdy Wanda staje na Dachu Świata, papieżem zostaje wybrany Polak, Karol Wojtyła. Zapyta później Wandę "Czy pani sama była na Mount Evereście?" "Najwyższych szczytów nie zdobywa się samotnie" - odpowie mu Wanda. 

Część trzecia książki to "Tajemnica". Wanda coraz bardziej zamyka się na innych, którzy zamykają się na nią i tworzy się błędne koło, z którego nikt nie umie znaleźć wyjścia. Wanda mówi o sobie:

"Gdy wracam do życia na dole ze zdziwieniem i niepokojem przyglądam się jak świat dokądś pędzi i pędzi. Wciąż jest mniej słów, którymi się z nim kontaktuję. Słowa stają się nieważne, nieważkie, puste. Wolę milczeć. Coraz częściej milczę."

Zaczyna odczuwać potrzebę działania w samotności. Meksykanin Carlos Carsolio organizuje wyprawę na Kanczendzongę. Wanda zaprasza na nią Arkadiusza Gąsienicę-Józkowego. W plecaku ma szampon, ręcznik, szczoteczkę do zębów i perfumy. Wszystko to Józkowy wyrzuci z jej placeka, gdy zorientuje się, że Wandzie brak kondycji. Przed wyjazdem zwykle żegnała się ze swoim sztabem w ustalony, rytualny sposób. Tym razem pożegnania były inne. Hannie Wiktorowskiej oddaje swoją kurtkę, która tak jej się spodobała. Andrzeja Piekarczyka prosi o komplement. Ten nie wie, co powiedzieć, bo Wanda wygląda okropnie. Jest zmęczona. Krystyna Zapendowska-Starzyk zawsze dawała Wandzie przed wyjazdem talizman. Tym razem była na nią zła i talizmanu w postaci bursztynu jej nie przekazała. Ze swoją matką pożegnała się również inaczej niż zwykle. Broniła się przed odbyciem rytuału, zrobieniem krzyża na czole i popatrzeniem w oczy. 

Wanda i jej krótki epizod wyścigów samochodowych.
Co się działo na Kaczendzondze, pozostaje wielką tajemnicą. Prawdziwi ludzie gór odchodzą właśnie w ten sposób. Matka Wandy zawsze przestrzegała przed wchodzeniem na sam szczyt. W języku Tybetańczyków Kanczendzonga oznacza przecież Skarbnicę Pięciu Wielkich Śniegów (1. sól, 2. złoto i turkusy, 3. święte księgi i bogactwa, 4. oręż, 5. zboże i leki) i stanowi siedzibę bogów, którzy srogo karzą tych, co ośmielą się stanąć na ich terytorium. Matka Wandy aż do swojej śmierci nie uwierzy w to, że jej córka nie żyje. Będzie twierdziła, że ma z córką kontakt psychiczny i że mieszka ona w klasztorze w Tybecie. Co roku, w Dniu Matki, będzie czekać na telefon. Wanda śni się wielu ludziom, niekoniecznie tylko tym, z którymi była blisko związana. Tak, jakby jej magnetyczna osobowość, energia unosząca się w przestrzeni, dawała możliwość wejrzenia w to kim, czym, była Wanda naprawdę. 

Bogdan Stefko powie:

"W górach wysokich śmierć jest świetlista. W strefie śmierci patrzy się na nią pogodnie. Człowiek na takiej wysokości docenia życie, ale nie wzbrania się przed śmiercią. Nie boi się końca i czuje lekkość w przyjmowaniu śmierci. Ciało zmarłego człowieka na wysokości ośmiu tysięcy metrów wygląda bardzo dobrze. Zamarznięty ma wyraz twarzy, jakby się uśmiechał. Siedzi nieruchomo w kasku, z goglami na nosie, ubrany w kombinezon i ma pogodną twarz."

Wanda chciała żyć, ale nie miała też nic przeciwko śmierci. Tam, na górze, ostatniej swojej górze, została sama. Nie znalazł się nikt, kto by jej pomógł. Ani Carsolio, ani Józkowy. Nigdy nie dowiemy się tego, czy było jej wtedy wszystko jedno. Czy gdyby miała rodzinę, czekającą na dole, byłoby jej mniej wszystko jedno i chęć powrotu dałaby jej energię potrzebną do walki. Może jadąc na swoją ostatnią górę, jechała już jednak do domu ostatecznego? Tak niebywała osobowość mogła być czuła na swoje własne przeznaczenia. Możliwe, że zaburzone rytuały pożegnalne, dawały wyraz tej sile przyciągania, którą już wtedy czuła Wanda. 

Parafrazując jej własne słowa życzymy wszystkich, którzy nas czytają, żeby osiągali w życiu swoje Mount Everesty. Ukrainie życzymy zwycięstwa i grona prawdziwych przyjaciół, bo najwyższych szczytów nie zdobywa się samotnie. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz