czwartek, 29 lipca 2021

Artur Hajzer "Atak rozpaczy"

 "A choć za pewnik uchodzi, że alpinizm to ściganie się z samym sobą, rosną, doprawdy, skrzydła, kiedy inni zostają trochę w tyle" 
Artur Hajzer dla "Tygodnika Kulturalnego" 1983 r.



  • Wydawnictwo: Annapurna
  • Rok wydania: 2012
  • Ilość stron: 256
  • Dostępność - ceneo
 

Pierwsze wydanie książki Hajzera, znanego pod pseudonimem "Słoń", to rok 1994. Nakład 10 000 wystarczył na kilkanaście lat, książka nie cieszyła się bowiem popularnością (wydawnictwo Explo, na okładce umieszczono Kukuczkę, bo zdjęcia Artura o dobrej jakości zwyczajnie brakowało). Otrzymała swoje drugie życie w 2012 roku (wydawnictwo Annapurna) i choć treścią nie odbiega od wydania pierwszego, w roku 2014 doczekała się dodruku. Wydanie drugie wzbogacono jedynie o Posłowie, w którym Hajzer odnosi się do wydarzeń po roku 1987, w tym do swoich planów związanych ze zdobyciem wszystkich czternastu ośmiotysięczników w ciągu jednego roku, o konflikcie z Kukuczką i wrażeniach po przeczytaniu jego książki "Mój pionowy świat". W Posłowiu czytamy również:

"Spora liczba wypraw, przeżyć, przygód, doświadczeń i zrębów mojej górskiej filozofii ciągle czeka na opisanie i przypomnienie i wydaje mi się, że wraz z upływem czasu szanse na ich opisanie rosną, bo i pióro jakby lepsze i dystans zdrowszy"

Plany, które Hajzer snuł w lipcu 2012 roku, nigdy się nie ziściły. Jak wiadomo, w lipcu następnego roku odpadł od ściany Gaszerbrum I. Był to okres dla niego niezwykle burzliwy. W marcu 2013 na Broad Peak zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Kierownikiem wyprawy był Krzysztof Wielicki, choć nieoficjalnie miał nią zarządzać Hajzer. To on zgodził się na udział w wyprawie Tomasz Kowalskiego, który był wspinaczem niedoświadczonym na szczytach ośmiotysięcznych. Krytyka, jaka dosięgnęła wówczas wszystkich decydentów, wnioski komisji, powołanej, aby zbadać okoliczności śmierci oraz wskazać niedociągnięcia - wszystko to wpływało na Hajzera niszcząco. Ale o tym w "Ataku rozpaczy" już nie przeczytamy.

Książka ciekawa pod względem konstrukcyjnym. Brak podziału na rozdziały. Poszczególne wątki Hajzer oznaczył kolorami górnych pasków, czcionki i stron. Na końcu znajduje się coś na kształt Spisu treści, ale jak czytamy: "Poniższy spis zawiera robocze tytuły poszczególnych części książki zamieszczone na żywej paginie ułatwiające orientację w narracji Autora". Ma to swój niewątpliwy urok, wymaga jednak skupienia czytelnika. Wątki przenikają się, bez wyraźnego początku i zakończenia. Wiele opisów przerywanych jest retrospekcją, której treść niekoniecznie współgra z wywołującym ją bodźcem. 

W "Ataku rozpaczy" znalazły się opowieści z lat 80., czyli złotej ery polskiego himalaizmu. Jurek Kukuczka, Krzysztof Wielicki, Wojtek Kurtyka, to nazwiska o największej frekwencji. Poznajemy początki wspinaczki młodego wówczas, bo czternastoletniego Artura, oraz późniejsze zmagania z trudnymi ścianami, wśród których południowa ściana Lhotse zajmuje szczególne miejsce w pamięci autora. Mimo wielu prób, nie udało mu się jej pokonać. Zabrała również tak ważne dla niego osoby jak Rafał Hołda i Jurek Kukuczka.  

Sporo uwagi Hajzer poświęca najnowszym (wówczas) trendom w himalaizmie. W tym tzw. stylowi kombinowanemu, łączącemu cechy stylu klasycznego i alpejskiego:

"Tak więc w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku (1985-1988) nastąpiła wyraźna zmiana jakościowa w himalaizmie. (...) Alpiniści działający w tamtym okresie w Himalajach byli swego rodzaju pionierami nowej ery. Płacąc niejednokrotnie najwyższą cenę, uczyli się Himalajów po raz drugi. Wydaje się, że zagrożenie ze strony niebezpieczeństw obiektywnych rzeczywiście zmalało, za to zrosła liczba wypadków, do których doszło z winy człowieka. (...) Sam nie jestem ani przeciwnikiem stylu alpejskiego, ani jego zagorzałym zwolennikiem. Nie mogę się jednak pogodzić z tym, że styl alpejski musi trzymać się sztucznych i narzuconych zasad, i nie pozwala człowiekowi wykorzystać jego podstawowej broni - rozumu. Jestem za tanią i szybką wspinaczką w małych zespołach, nie chcę jednak, aby odbywała się ona bezmyślnie. Za dobry uważam ten styl, który zmienia się w zależności od układu sił i napotkanego terenu, styl uzależniony od możliwości naszych partnerów i liczebności grupy."

Dlaczego jednak "Atak rozpaczy"? Po raz pierwszy wyrażenia tego użył Ryszard Warecki, jako kierownik wyprawy na Tiricz Mir (1983) każąc Hajzerowi i Chołdzie wycofać się z ataku szczytowego (Hajzer zasymulował wówczas kłopoty z łącznością, dzięki czemu de facto szczyt został zdobyty). Zbyt krótkie życie Hajzera obfitowało jednak również w ataki szczytowe, z góry skazane na porażkę - "ataki rozpaczy". Wyrażenie to obecne jest w jego książce w wielu miejscach, dając świadectwo dystansu i poczucia humoru, z jakich niewątpliwie autor słynął i które zdobyły mu sympatią fanów, do dziś wspominających Słonia na corocznym "Biegu dla Słonia"

Na koniec przypomnijmy najważniejsze szczyty Artura Hajzera:

  • Manaslu (nowa droga) - 1986
  • Annapurna (pierwsze wejście zimowe) - 3 lutego 1987
  • Shisha Pangma (nowa droga) - 1987
  • Annapurna Wschodnia (nowa droga) - 1988
  • Dhaulagiri - 11 maja 2008
  • Nanga Parbat - 23 czerwca 2010
  • Makalu - 30 września 2011

... i jeden z jego filmów "Czekając na Rosę":